29 kwi 2014

WYDARZENIA: Pen Show Poland - Katowice; Pen Salon Steinhaus



Ludzie, to po latach obcowania z piórami moje pierwsze skojarzenie z tym tematem. Pióra i wszystko, co się z nimi wiąże jest rzecz jasna bardzo ważne, to pasja związana z nimi leży o podstaw, ale tak na prawdę najważniejsi są jak zawsze ludzie, a ci są wspaniali i najczęściej obdarzeni nie tylko tą jedną pasją. Bogactwo osobowości przekłada się na ich kolekcje - te przemyślane, tworzone z myślą przewodnią, skupione wokół jednego tylko producenta lub modelu i te eklektyczne, pokazujące wielką różnorodność w przedmiocie stworzonym do jednego, do pisania. Potrafią godzinami opowiadać, spierać się, analizować i wypróbowywać litry atramentów i stalówek.
Bruno Schulz powiedział: "nierzeczywiste jest to, czego ludzie nie mogą między sobą podzielić". Pióra wieczne, te stare, przywracane do życia i te nowe stały się w naszym kraju (w końcu) rzeczywiste. 

W zeszłym roku po raz pierwszy udało się zorganizować rodzime Pen Show. W tym roku była druga edycja tego Wydarzenia. Przez duże W, bo niewielu wierzyło, że się uda, a nie dość, że się udało - oba były wspaniałe. W kinie "Kosmos" w Katowicach pojawili się wystawcy: dystrybutorzy współczesnych marek oraz kolekcjonerzy i dealerzy piór typu vintage - staruszków, które lśniły nie mniejszym blaskiem niż współczesna konkurencja:)


Sarj Minhas (Anglia) - Pen Show Poland Katowice 2013


Lisa Miyako (USA), Tom Westerich (Niemcy/Włochy) - Pen Show Poland Katowice 2014


Warsztaty kaligrafii z Ewą Landowską 

Szersza relacja zdjęciowa na forumopiorach.net: FOP: relacja z Pen Show Poland - Katowice 2014.

Proces rozpoczęty powstaniem tematycznych forów internetowych, to ziarno rzucone w eter zaczęło kiełkować, rozrastać się, kwitnąć i miejmy nadzieję, że już tak bez przeszkód. Wyjście poza ramy internetu i komputerów było tylko kwestią czasu. Co się zmieniło przez lata? Tom Westerich ujął to w cudnej anegdocie: "kiedy pierwszy raz byłem w Polsce w 1999 roku, jako jedyny miałem "otwarty" stolik, z wyłożonymi nań piórami. Pozostałe były zamknięte w gablotach, za szybami. Kiedy okazywało się, że nie mówię po polsku, wszyscy uciekali w popłochu ..., to niesamowite co widzę teraz". Wyszliśmy z gablot i wystaw muzealnych, pomachaliśmy na pożegnanie, bez żalu idei, że wiekowe pióra wieczne nadają się tylko do oglądania - mamy je w dłoniach i z radością używamy! :)

Majowe spotkanie na żywo wpisuje się w tę tendencję. To nie pierwsze tego typu spotkanie w Polsce, pierwsze w moim rodzinnym mieście, we Wrocławiu z czego niezmiernie się cieszę. Trochę dzieło przypadku, pierwotnie spontanicznie zaplanowane spotkanie towarzyskie przerodziło się w "Salon Pióra u Steinhausa". Idea jest bardzo prosta: dzielmy się - pasją, miłością do piór, na żywo, w przyjaznej atmosferze.

W sobotę, 24 maja w podziemiach Restauracji "Steinhaus", przy ul. Włodkowica 11 we Wrocławiu, w godzinach 11-17 będzie można o piórach, kałamarzach, papierach, atramentach porozmawiać, będzie je można dotknąć, wypróbować, kupić, wymienić, sprzedać ... Będzie też można pióro naprawić lub wycenić.


Wszystkich bardzo serdecznie zapraszam!


Ps. Już dziś mogę z radością poinformować, że III edycja Pen Show Poland - Katowice odbędzie się w przyszłym roku z całą pewnością. Wpiszcie sobie w kalendarze datę 11-12 kwietnia 2015 :)


10 lut 2014

Montblanc L129


Mówią o nim, że wraz z wcześniejszym Montblanc 12 jest świętym graalem dla kolekcjonerów firmy Montblanc. I coś w tym jest. A może to tylko propaganda? ;-) 

Po raz pierwszy pojawił się w katalogu firmy w 1936 roku i był produkowany tylko przez 3 lata. Zastąpił go celuloidowy 139 już z tłoczkowym systemem napełniania. Zapewne dlatego jest tak rzadkim obiektem pożądania. Nie jestem największą na świecie miłośniczką tego producenta, ale przyznam, że nieco drżały mi ręce, kiedy brałam L129 na warsztat. Na szczęście nie wymagał zbyt wiele, a efekt końcowy możecie ocenić sami. 

To piękne, dostojne i perfekcyjnie dopracowane pióro. W całości wykonane z ebonitu, z tym niesamowitym klipsem, który zdaje się być jak morskie fale, kiedy pada nań światło. Największy model z linii 12x, jako jedyny posiadający trzy ringi na skuwce: dwa cieniutkie i jeden szerszy pomiędzy nimi z wygrawerowanym: MONTBLANC - MEISTERSTUCK.



Litera L w numeracji oznacza "Lux" lub "Luxury" i odnosi się zarówno do wielkości tego pióra, jak i przede wszystkim do platynowanych wykończeń dwóch cienkich ringów i wewnętrznej części powierzchni stalówki. Po przeciwnej stronie do tłoczenia numeracji modelu widnieje litera "O", która odnosi się do rodzaju stalówki, która wg katalogu oznacza "oblique" w rozmiarze F.



System napełniania "Push-button Filler" - poza rozwiązaniem samego przycisku, identyczny z "button-filler". O tyle wygodniejszy i bezpieczniejszy, że nie ma tu konieczności odkręcania i odstawiania na bok tzw. ślepej skuwki - części osłaniającej przycisk. Montblanc w tym systemie zintegrował przycisk. I chwała mu za to! :)



Kiedy w 1999 roku Werner Kleinhorst pisał artykuł do magazynu Stylophile (A summary of the MONTBLANC push button Masterpieces No.122 - L 129), wiadomo było o trzech istniejących egzemplarzach modelu Montblanc Meisterstuck L129. Jeden znajduje się w muzeum firmy w Hamburgu. W tak zwanym międzyczasie pojawiło się kilka kolejnych, ale w dalszym ciągu jest to jedno z najrzadszych piór Montblanc.

----------------------------------------------------------
Po raz kolejny umieszczam komentarz w sekcji głównej, bo jak zawsze - merytorycznie i w pięknym stylu. Bardzo dziękuję Panie Wiesławie ;)
----------------------------------------------------------

To prawda, pióro jest niezwykle rzadkie. Przejrzałem wszystkie swoje katalogi aukcyjne z lat 90-tych i te po roku 2000 i nie znalazłem. Również w książce "The Montblanc Diary & Collector's Guide" nie ma go. Jedynie wspomniany katalog z 1936 roku zamieszcza opis i zdjęcie tego pióra. 

O gustach podobno nie dyskutuje się, ale właściwie, to dlaczego nie! Mnie pióra tej firmy podobają się, podobnie jak i innych niemieckich producentów. Może wynika to z faktu, że dla mnie pióro wieczne kojarzy się w pierwszej chwili przede wszystkim z czarnym piórem tłoczkowym tłoczkowym, pomimo że moim ulubionym piórem jest Parker "51".

Ciekawym faktem jest to, że około połowy lat 30-tych wszyscy główni producenci niemieccy przestawili się na tłoczkowy system napełniania. Soennecken około 1935 roku, podobnie Kaweco. W tym ostatnim przypadku nastąpiło wówczas również zerwanie z amerykańskim stylem niektórych piór, przypominających swoim wyglądem Duofolda. Montblanc wprowadził tłoczkowy system napełniania w 1934 roku.

Przyznam, że długo mnie zastanawiało jak to się właściwie stało, skoro Pelikan tak targował się z firmą Penkala, która zastrzegła sobie wyłączność na Jugosławię, Rumunię, Azję Mniejszą, Turcję i Egipt. I firma Pelikan do 1939 roku płaciła firmie Penkala tantiemy za sprzedaż swoich piór na tym terenie. A w Niemczech jak na komendę nastąpiło przestawienie się na ten tłoczkowy system napełniania. Oczywiście nie wszystko da się tak od razu, stąd pewnie jeszcze przez jakiś czas utrzymywano produkcję z innymi systemami napełniania. I tak pewnie było w przypadku prezentowanego tu pióra.

Kolekcjonerzy niemieccy mogą tłumaczyć to sobie jak im się podoba, jak przytoczony tu Werner Kleinhorst, ale dla mnie taka interpretacja nie jest przekonywująca. Otóż, w tym wypadku polityka dotyka piór w najczystszej formie. W 1933 roku do władzy w Niemczech dochodzi Hitler. Wszystko powoli zaczyna być realizowane według schematu: jedna rzesza, jeden naród, jeden przywódca. Tłoczkowy system napełniania niejako sam się narzucał. Jego posiadaczem była niemiecka firma. Co więcej, okazało się, że pióro tej firmy, startując u progu kryzysu w 1929 roku, odniosło sukces rynkowy, gdy inne firmy ogłaszały upadłość. Ale to nie koniec. Ta firma produkowała właściwie tylko jedno pióro i jedynie stalówki były wymienne. Wydawało się, tak ja przynajmniej sądzę, że ten model można przenieść na cały rynek piór niemieckich i stworzyć doskonałe niemieckie pióra przewyższające wszystko to, co inni produkowali. I w dużym stopniu to się udało. Pióro niemieckie kojarzyło się i kojarzy się obecnie z tłoczkowym systemem napełniania i kolorem czarnym, precyzją i starannością wykonania. Mnie osobiście bardzo podobają się takie pióra.

To prezentowane pióro uświadamia mi, że pióra wieczne są wyjątkowymi przedmiotami wśród artykułów piśmiennych. I to nie dlatego, jak niektórzy mówią, że pióra mają duszę i nie dlatego, że pióro wyrabia ładny charakter pisma. Ja w to nie wierzę. Pióro tylko potęguje to, co już istnieje. Jeśli ktoś ma ładny charakter pisma, to piórem wiecznym będzie pisał jeszcze ładniej, a kto pisze brzydko, to ładniej piórem pisał nie będzie. Istota i niepowtarzalność pióra wiecznego tkwi w systemach napełniania i to czyni je wyjątkowym artykułem piśmiennym. W historii pióra wiecznego było pewnie co najmniej kilkanaście systemów napełniania, a jeśli doda się jeszcze warianty tych podstawowych, to zbierze się tego trochę więcej. Żaden inny instrument piśmienny nie może poszczycić się taką różnorodnością. Tak było przez pierwsze 40 lat XX wieku. Dziś niestety pióro upodabnia się, pod tym względem, do innych instrumentów piśmiennych. Cóż takie czasy i tego nie zmienimy.

Wiesław Liźniewicz

21 sty 2014

Polskie pióro "MIŚ"


Przekopałam internet i znalazłam, wiadomo co, kultowy, polski film. Ewentualny reżyser części "Miś - reaktywacja" proszony o kontakt!! Może sam pan Stanisław Bareja byłby zainteresowany, gdyby żył, kto wie ;-) 

Żarty na bok. Zastanawiam się jak nazwać te emocje. Wzruszona do łez nie jestem na pewno, może lekko wstrząśnięta. Wyobrażam sobie, że być może tak, jak ja teraz, mogą się czuć bąbelki tuż po otwarciu kapsla, lub korka. Ok, jestem "perlage"! Wszystko za sprawą Misia rzecz jasna. 

Pewien zaprzyjaźniony kolekcjoner, którego niniejszym serdecznie pozdrawiam, rzucił był na stół garść części piór różnych, z zapytaniem: "chcesz?". Jak mogłam nie chcieć? Nic specjalnego, pomyślałam, omiatając tylko wzrokiem całość. Minęło godzin kilka i w końcu mogłam się przyjrzeć. "O, w mordę!" - M i ś. Jak byk Ś, nie S beznamiętne - nasze, swojskie Ś! No i jest - nie słyszałam, nie widziałam nigdy wcześniej. Chętnie ucałowałabym producenta za nazwę, ale nie wiem kto wpadł na ten genialny pomysł. Gdyby wiedział, że w 1980 roku powstanie inny "Miś", który po następnych dwudziestu kilku latach wywoła moje jednoznaczne skojarzenia z trzymanym w rękach przedmiotem...

Na moje oko pióro pochodzi z c.1958-1965 roku. Mniej więcej w tym czasie sprzedawane były w PRL obsadki do piór maczanych o tej samej nazwie. Może mają ze sobą związek, może nie. 


Design typowy dla tego okresu i wielkość, ale materiał i kolor?! Może to był jakiś "mercedes" w tym okresie? Dlaczego nie mogę znaleźć więcej "Misiów"? I tłoczkowy system napełniania!! Który działa do dziś bez najmniejszego "ale". 


"Miś" to (dla mnie) niewątpliwie pióro patriotyczne :). Mimowolny świadek, a być może i ofiara komunistycznego PRL. Być może walczył nawet w słusznej sprawie, pisząc listy, odezwy, konspiracyjne notatki. Zielony kolor mógł napawać właściciela nadzieją i motywować do dalszej, "wywrotowej" działalności. Może nawet wspólnie spędzili czas jakiś w niewoli internowania, kto wie! Doliczyłam się 14 pęknięć na skuwce i 6 na sekcji. "Misia" ktoś także torturował przypalając ogniem do żywego - prawdopodobnie zgasił na jego jadeitowym ciele papierosa. No dobrze, może nie specjalnie, ale kto da za to głowę? Żeby tego było mało, wyrwano mu serce lub głowę, jak kto woli, ostał się jeno korpus. Ale "Miś" przetrwał wszystko i objawił się na moim stole 10 dni temu.


 Pęknięcia i głębsze rysy, choć w wielu miejscach widoczne, już niewyczuwalne pod palcami, zabezpieczone i dające gwarancję "Misiowi", że się nie rozpadnie na kawałki. Dobrany spływak i stalówka (semi-flex) i ... pierwsza próba. "Miś" wciągnął do wnętrza Caran d'Ache "Grand Canyon" i ruszył do boju. Niemal jakby nie minęło te 50 lat. Ciekawe, jaką historię napisałby sam?



12 lis 2012

Pióra banany ;-)


A dzisiaj trochę przewrotnie, albo inaczej - nietypowo. Zazwyczaj bowiem dostępne źródła odnoszą się do piór odrestaurowanych, wyglądających pięknie lub zachwycająco, a jeśli nawet miewają jakieś mankamenty, są one gołym okiem niewidoczne.
Postanowiłam dlatego pokazać jaki wpływ na pióro wieczne mogą mieć tzw. warunki zewnętrzne. 


Na zdjęciu jakże cudne - prawda?! ;-) - dwa niemieckie pióra tłoczkowe. Niżej Arengo (lata 40), wyżej Montblanc 344 (lata 50). Dziwy nad dziwami! Tzw. "banan" to nie tak znowu rzadkie zjawisko, ale w piórach z dźwigienkowym systemem napełniania, szczególnie tych słabszych producentów, którzy wykorzystywali wewnętrzną blaszkę typu "U". I to właśnie w miejscu rozporu, tuż przy końcu korpusu pióra te pod wpływem ciepła (np. pozostawienia na dłuższy czas na słońcu) odkształcały się tworząc właśnie coś w rodzaju banana.


W przypadku dwóch piór ze zdjęć, uszkodzenia są o tyle nietypowe, że dotyczą właśnie tłoczków i trudno mi sobie wyobrazić co mogło spowodować aż takie odkształcenia. 
Co ciekawe, w Montblanku tłok chodzi normalnie! 

29 paź 2012

Plexor, a co to takiego?



Ha! Leżało sobie to francuskie pióro w jednym z blistrów i leżało, kilka lat, można by rzec, dojrzewało. Pewnie dlatego, że zielenie to niekoniecznie moja gama barw, choć w tym konkretnym egzemplarzu rzeczona zieleń jest połączona z moimi ulubionymi brązami. A może, że stalówki nie miało oryginalnej... i w dalszym ciągu takiej nie ma. W każdym razie teraz nabrało mocy, ognia, chęci do życia i awansowało na ulubione.



O samej firmie niewiele udało mi się znaleźć. Ani od kiedy działała i gdzie dokładnie, ani kto był jej założycielem. 
Wiadomo z całą pewnością, że Plexor uzyskał licencję Parkera i produkował pióra niemal identyczne z modelami Vacumatic i angielskimi wersjami Parkera Duofolda. Na wszystkich można znaleźć "pieczęć" o treści: FAB. PAR. AGENCE  PARKER S.A., taką samą jak na piórze ze zdjęcia. Nie przypomina ono jednak żadnego ze wspomnianych modeli. Nie przypomina także żadnego z innych modeli firmy Parker. I tu pojawiają się kolejne znaki zapytania: czy sprzedaż licencjonowanych piór była tak duża, że pozwoliła firmie myśleć o wprowadzeniu na rynek modeli własnego designu i jeśli tak, czy użycie pieczęci "agencyjnej" na takich piórach było konsultowane z firmą Parker?



Uwagę od razu przykuwa niezwykły klips. Krótki, szeroki i taki, powiedziałabym, bardzo Art Deco. Szczyt skuwki i tzw. blind cap - zakrętka końca korpusu, ebonitowe, zakończone stożkami. Nos mi podpowiada, że to design lat c.1935-1939. Przyciskowy (Button Filler) system napełniania działa wyśmienicie.



Całości dopełnia dwukolorowa, kanadyjska stalówka Parker Vacumatic. Nie jest niestety oryginalna, powinna być jednokolorowa, prosta z sygnaturą Plexor. Może kiedyś się trafi oryginalna, ale nie narzekam, bo ta od popularnego Vac'a pisze wyśmienicie i co dość rzadkie dla tego modelu - ze sporym flexem!

............................................................................................................

Mam nadzieję, że autor się nie obrazi... uznałam, że wpis w komentarzu wnosi istotne informacje do tematu, dlatego postanowiłam opublikować go także tutaj, bo nie każdy przecież w komentarze zagląda:) 

"Na francuskich stronach można przeczytać:

Jest wojna, agencja Parkera we Francji dalej sprzedaje pióra. Oczywiście żadne pióro z USA nie jest w stanie dotrzeć do Francji. W takich okolicznościach Parker zwraca się do Fernanda Laureau z prośbą o produkcję pióra Vacumatic pod nazwą Plexor. To pióro jest prawie identyczne z pierwowzorem.


To tyle na tych stronach. W internecie można zobaczyć pióra zbliżone do Vacumatic. Są one przeważnie czarne, mają klips typu Vacumatic z napisem Plexor w miejscu gdzie powinien być napis Parker, stalówka oryginalna. Niektóre mają klips z Duofolda Geometric. Sa to pióra typu double jewel. Trafiają się stalówki z napisem: Warranted 18 k. Moje pióro ma klips typu Vacumatic, stalówkę z napisem: NIBINOX Fabrication Francaise No 175; i przyciskowy system napełniania.


W książce A Passion for Pens - Pierre Haury & Jean-Pierre Lacroux można przeczytać:


Odtworzenie narodzin i początków pióra wiecznego we Francji jest trudne. Bez względu na to czy pióra te produkowano we Francji czy za granicą, sprzedawano je pod nazwą dystrybutora. Tak więc zapomniano wielu małych producentów takich jak Sabon, Charcellay i Laureau, chociaż ich produkty nie odbiegały jakością od tych wielkich.


Ci, którzy nie mogli produkować wszystkiego sami, zamawiali u innych. Firmy, które specjalizowały się w wycinaniu i formowaniu części metalowych dostarczały dźwigienek, przycisków, klipsów itp. Inni, z kolei, składali pióra z korpusów, skuwek, klipsów zamawianych od firm skupionych wokół Paryża i Jury (Wschodnia Francja). Korki do piór bezpiecznych i gumowe woreczki kupowali w firmach specjalizujących się w produkcji tego typu materiałów. Ale tylko największe firmy produkowały stalówki. Tak więc trudno jest dziś określić, która firma produkowała, a która jedynie składała pióra.


Pióra Laureau przeszły do historii po tym jak zostały nagrodzone srebrnym medalem w 1925 roku na Międzynarodowej Wystawie Art Deco w Paryżu. Dzięki temu pamiętamy o Fernandzie Laureau, bo pod swoim nazwiskiem produkował mało, a pracował głównie jako podwykonawca dla Parkera i innych firm.


To tyle na ten temat. Od siebie mogę dodać, że okres wojny był trudny dla dużych i małych producentów. Posiłkowali się oni tym co mieli, stąd taka ilość piór trudno identyfikowalnych. Prawdopodobnie i to omawiane wyżej do takich należy.


Wiesław Liźniewicz"


Autor komentarza to także twórca świetnej strony internetowej poświęconej piórom wiecznym i ich historii, którą gorąco polecam wszystkim miłośnikom tematu.