12 mar 2009

Polskie pióra - Wiland Aleksandra




Niestety w porównaniu z wieloma innymi krajami, choćby tylko europejskimi, nie mamy wielkich osiągnięć na niwie produkcji piór. Jedynie Konrad Wasilewski dorównywał najlepszym, ale to bardzo odległe czasy, a okres powojenny wpasowywał się w tej dziedzinie w ten sam poziom, co nasz ówczesny "Wielki Brat" - czyli dość miernie. Z tym większą przyjemnością i jeszcze większym zaskoczeniem przywitałam w kolekcji nowe, polskie pióro - tym razem współczesne - Wiland "Aleksandra" AD 2009.

Być może nie wszystkim spodoba się taka forma pióra, ale akurat w moim przypadku, producent, mówiąc górnolotnie: trafił prosto w serce. Przepiękny projekt, który użytkowy przedmiot zamknął w idealny kształt wrzeciona, przywodzący na myśl nieskończoność. Mam słabość do takich kształtów i takiej prostoty, niezwykle przy tym eleganckiej.


Całość wysmakowana i przemyślana w każdym detalu. Duże i bardzo pozytywne wrażenie robi już samo opakowanie. Gruba, tekturowa obwoluta, jak podaje producent - pokryta ręcznie malowanym papierem, kryje w sobie ciężkie, drewniane pudełko, wykonane z tropikalnego drzewa Wenge.

Pióro wykonane zostało w całości ręcznie. Materiał podstawowy stanowi czarny ebonit, który "złamany" został mocno zaznaczonym krążkiem bakelitowym, w różnych (dość ciemnych, głębokich) odcieniach czerwieni. Nie udało mi się w tej sesji zrobić zdjęć porównawczych z innymi piórami, ale Aleksandra jest największym z moich piór. Gabaryty są imponujące, ale jak się okazało - nie przesadzone.

Do pióra załączony jest imienny certyfikat, który jednocześnie jest dożywotnią gwarancją! Tak, tak ... cały czas mówię o polskim piórze i polskim producencie! ;-) Aż nie chce się wierzyć.


Jakość wykonania wg mnie plasuje firmę Wiland na najwyższym szczebelku drabiny - wszystkie szczegóły zostały dopracowane niemal do perfekcji. Pióro jest nie tylko estetyczne, ale i ergonomiczne, co początkowo było sporym znakiem zapytania. Wydawało mi się bowiem, że coś, co ma w najgrubszym miejscu (bakelitowy krążek) niemal dwa centymetry i dość spory "skok" pomiędzy korpusem i sekcją, nie może być wygodne w pisaniu. Pomyliłam się! Długość sekcji została tak wyliczona, że grubsza część pióra układa się w lub tuż za tzw. siodełkiem (miejscem pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem) idealnie wpasowując się w dłoń przy pisaniu. Oczywiście tak czy owak wymaga "dostosowania" się do tych gabarytów, ale lekkość ebonitu ma tu też dużo do powiedzenia - pióro jest naprawdę wygodne i nie męczy dłoni w większym stopniu niż inne, duże pióra.

Stalówka złota (14K), duża i bardzo przyjemna. Rzecz jasna przy moim umiłowaniu klasycznych flexów, jest to element, który najmniej mnie w Aleksandrze zachwyca, ale przy porównaniu z innymi współczesnymi piórami z tzw. "wyższej/wysokiej półki" (Parker Duofold, Krone, Omas, Conway Stewart) wypada naprawdę bardzo dobrze. Po zaaplikowaniu do konwertera atramentu Pilot Iroshizuku Kon-Peki pióro wystartowało bez zawahania - gładziutko, bezszelestnie, jak masełko po rozgrzanej patelni.

Smaczki: poza bakelitową obrączką, która rzeczywiście bardzo podnosi walory estetyczne Aleksandry, drugim takim wysmakowanym elementem jest złoty "pręcik", który z jednej strony oddziela od siebie numerację pióra, z drugiej - stabilizuje pióro na nierównych powierzchniach. Bardzo fajne i świetnie pomyślane.

Reasumując: piękne, duże pióro na najwyższym, światowym poziomie, warte każdej wydanej na nie złotówki! A do tego polskie!!! Brawo dla firmy i tylko trzymać kciuki za następne projekty.