12 lis 2012

Pióra banany ;-)


A dzisiaj trochę przewrotnie, albo inaczej - nietypowo. Zazwyczaj bowiem dostępne źródła odnoszą się do piór odrestaurowanych, wyglądających pięknie lub zachwycająco, a jeśli nawet miewają jakieś mankamenty, są one gołym okiem niewidoczne.
Postanowiłam dlatego pokazać jaki wpływ na pióro wieczne mogą mieć tzw. warunki zewnętrzne. 


Na zdjęciu jakże cudne - prawda?! ;-) - dwa niemieckie pióra tłoczkowe. Niżej Arengo (lata 40), wyżej Montblanc 344 (lata 50). Dziwy nad dziwami! Tzw. "banan" to nie tak znowu rzadkie zjawisko, ale w piórach z dźwigienkowym systemem napełniania, szczególnie tych słabszych producentów, którzy wykorzystywali wewnętrzną blaszkę typu "U". I to właśnie w miejscu rozporu, tuż przy końcu korpusu pióra te pod wpływem ciepła (np. pozostawienia na dłuższy czas na słońcu) odkształcały się tworząc właśnie coś w rodzaju banana.


W przypadku dwóch piór ze zdjęć, uszkodzenia są o tyle nietypowe, że dotyczą właśnie tłoczków i trudno mi sobie wyobrazić co mogło spowodować aż takie odkształcenia. 
Co ciekawe, w Montblanku tłok chodzi normalnie! 

29 paź 2012

Plexor, a co to takiego?



Ha! Leżało sobie to francuskie pióro w jednym z blistrów i leżało, kilka lat, można by rzec, dojrzewało. Pewnie dlatego, że zielenie to niekoniecznie moja gama barw, choć w tym konkretnym egzemplarzu rzeczona zieleń jest połączona z moimi ulubionymi brązami. A może, że stalówki nie miało oryginalnej... i w dalszym ciągu takiej nie ma. W każdym razie teraz nabrało mocy, ognia, chęci do życia i awansowało na ulubione.



O samej firmie niewiele udało mi się znaleźć. Ani od kiedy działała i gdzie dokładnie, ani kto był jej założycielem. 
Wiadomo z całą pewnością, że Plexor uzyskał licencję Parkera i produkował pióra niemal identyczne z modelami Vacumatic i angielskimi wersjami Parkera Duofolda. Na wszystkich można znaleźć "pieczęć" o treści: FAB. PAR. AGENCE  PARKER S.A., taką samą jak na piórze ze zdjęcia. Nie przypomina ono jednak żadnego ze wspomnianych modeli. Nie przypomina także żadnego z innych modeli firmy Parker. I tu pojawiają się kolejne znaki zapytania: czy sprzedaż licencjonowanych piór była tak duża, że pozwoliła firmie myśleć o wprowadzeniu na rynek modeli własnego designu i jeśli tak, czy użycie pieczęci "agencyjnej" na takich piórach było konsultowane z firmą Parker?



Uwagę od razu przykuwa niezwykły klips. Krótki, szeroki i taki, powiedziałabym, bardzo Art Deco. Szczyt skuwki i tzw. blind cap - zakrętka końca korpusu, ebonitowe, zakończone stożkami. Nos mi podpowiada, że to design lat c.1935-1939. Przyciskowy (Button Filler) system napełniania działa wyśmienicie.



Całości dopełnia dwukolorowa, kanadyjska stalówka Parker Vacumatic. Nie jest niestety oryginalna, powinna być jednokolorowa, prosta z sygnaturą Plexor. Może kiedyś się trafi oryginalna, ale nie narzekam, bo ta od popularnego Vac'a pisze wyśmienicie i co dość rzadkie dla tego modelu - ze sporym flexem!

............................................................................................................

Mam nadzieję, że autor się nie obrazi... uznałam, że wpis w komentarzu wnosi istotne informacje do tematu, dlatego postanowiłam opublikować go także tutaj, bo nie każdy przecież w komentarze zagląda:) 

"Na francuskich stronach można przeczytać:

Jest wojna, agencja Parkera we Francji dalej sprzedaje pióra. Oczywiście żadne pióro z USA nie jest w stanie dotrzeć do Francji. W takich okolicznościach Parker zwraca się do Fernanda Laureau z prośbą o produkcję pióra Vacumatic pod nazwą Plexor. To pióro jest prawie identyczne z pierwowzorem.


To tyle na tych stronach. W internecie można zobaczyć pióra zbliżone do Vacumatic. Są one przeważnie czarne, mają klips typu Vacumatic z napisem Plexor w miejscu gdzie powinien być napis Parker, stalówka oryginalna. Niektóre mają klips z Duofolda Geometric. Sa to pióra typu double jewel. Trafiają się stalówki z napisem: Warranted 18 k. Moje pióro ma klips typu Vacumatic, stalówkę z napisem: NIBINOX Fabrication Francaise No 175; i przyciskowy system napełniania.


W książce A Passion for Pens - Pierre Haury & Jean-Pierre Lacroux można przeczytać:


Odtworzenie narodzin i początków pióra wiecznego we Francji jest trudne. Bez względu na to czy pióra te produkowano we Francji czy za granicą, sprzedawano je pod nazwą dystrybutora. Tak więc zapomniano wielu małych producentów takich jak Sabon, Charcellay i Laureau, chociaż ich produkty nie odbiegały jakością od tych wielkich.


Ci, którzy nie mogli produkować wszystkiego sami, zamawiali u innych. Firmy, które specjalizowały się w wycinaniu i formowaniu części metalowych dostarczały dźwigienek, przycisków, klipsów itp. Inni, z kolei, składali pióra z korpusów, skuwek, klipsów zamawianych od firm skupionych wokół Paryża i Jury (Wschodnia Francja). Korki do piór bezpiecznych i gumowe woreczki kupowali w firmach specjalizujących się w produkcji tego typu materiałów. Ale tylko największe firmy produkowały stalówki. Tak więc trudno jest dziś określić, która firma produkowała, a która jedynie składała pióra.


Pióra Laureau przeszły do historii po tym jak zostały nagrodzone srebrnym medalem w 1925 roku na Międzynarodowej Wystawie Art Deco w Paryżu. Dzięki temu pamiętamy o Fernandzie Laureau, bo pod swoim nazwiskiem produkował mało, a pracował głównie jako podwykonawca dla Parkera i innych firm.


To tyle na ten temat. Od siebie mogę dodać, że okres wojny był trudny dla dużych i małych producentów. Posiłkowali się oni tym co mieli, stąd taka ilość piór trudno identyfikowalnych. Prawdopodobnie i to omawiane wyżej do takich należy.


Wiesław Liźniewicz"


Autor komentarza to także twórca świetnej strony internetowej poświęconej piórom wiecznym i ich historii, którą gorąco polecam wszystkim miłośnikom tematu.



3 maj 2012

Klony Sheaffera - Miller Streamline 624 i Royal 652


Przeszukałam księgi i net i słabo mi poszło, bo o piórach Miller nie znalazłam nic. W latach dwudziestych XX wieku można było w Stanach Zjednoczonych kupić bardzo dobre pióra sygnowane Miller's Guaranteed Pen, ale to zupełnie co innego. Tu mamy do czynienia z europejską produkcją, choć niewątpliwie inspirowaną amerykańskimi piórami firmy Sheaffer.
 
 Miller Royal 652 (góra) i Miller Streamline 624

Na pierwszy rzut oka, z dalszej odległości trudno nie wykrzyknąć: "no jak to, przecież Sheaffer Crest i któryś z linii Balance", ale po wzięciu piór do ręki, Sheaffer odlatuje za ocean bardzo szybko. Chociaż linia brązowego Miller Royal 652 i zielonego Miller Streamline 624, ich kolorystyka i wielkość są niemal identyczne do analogicznych modeli Sheaffera to jednak natychmiast uwagę przykuwają klipsy. Bardzo podobne do tych późnych, smukłych Sheaffera, ale z bardzo wyraźnym żłobem, który nigdy nie pojawił się u amerykańskiego producenta.


Po odkręceni skuwek ukazują się dwie bardzo zgrabne i duże złote stalówki: jednokolorowa w przypadku modelu Streamline 624 i dwukolorowa dla modelu Royal 652. Szczególnie ta druga umacnia w przekonaniu, że pióra Sheaffera musiały na Millerze zrobić ogromne wrażenie. Obie osadzone w paskowanych sekcjach, obie sygnowane Miller Pen 14 Ct.

 
 

 Jeżeli do tej chwili istniały jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, zajrzenie do wnętrza obu piór całkowicie je rozwiewa. System napełniania zastosowany przez Millera to bowiem bardzo dobrze znany z Parkera 51 system aerometryczny. 

Reasumując pióra Miller to bardzo dobrej jakości produkcja wg mnie przełomu lat 40/50 dwudziestego wieku. Najprawdopodobniej pochodząca z któregoś z krajów Beneluxu. Inspirowana piórami Sheaffera z końca lat trzydziestych oraz Parkerem 51. 

13 sty 2012

Centropen 10012 set - pasiaki rulez!


Naszym południowym sąsiadom możemy zazdrościć! Nie żeby od razu zawistnie i ze złością, przeciwnie, z podziwem i odrobiną żalu może, że choć tak blisko, to tak daleko zarazem. Przyglądając się bowiem naszej rodzimej produkcji z okresu 1930-1950 trudno się oprzeć wrażeniu, że w porównaniu z Czechami, cóż, jakby w ogóle jej nie było. Oczywiście - KaWuSka - nasza duma, niestety jedyna. Czesi mogą być dumni nieco bardziej. 

Na oficjalnej stronie producenta (centropen.cz) znajdujemy informację, że firma rozpoczęła działalność już w okolicach 1940 roku w miejscowości Dacice. Jednak pierwsze modele piór pod marką Centropen pojawiły się w sprzedaży w roku 1948. Bardzo ciekawe opracowanie autorstwa Kerada można znaleźć na stronach FOP (historia Centropen)

Centropen to w istocie wytwór nacjonalizacji, która miała miejsce w dawnej Czechosłowacji w 1948 roku. "Centralne Pióro" zebrało pod jedną marką wszystkich dotychczasowych producentów i nie była to bynajmniej zbiórka dobrowolna. Mechanizm dobrze nam znany. Ci, którzy nie chcieli przyjąć nowych zasad, z założenia musieli zniknąć z rynku. Jedynym wyjątkiem jest L&C Hardtmuth, który znacjonalizowany wbrew woli właścicieli, nie zginął jako marka. Ale to już inna historia.


Model 10012 to produkcja z początku lat 50ych, godna jak najbardziej uwagi i podziwu. Spójny design i niesamowita kolorystyka, w ulubionych brązach. Poziomy układ paseczków jest zdecydowanie bliższy Włochom i Niemcom niż amerykańskim producentom. No niewątpliwie cieszy oko!


 
 Pieczęć producenta - Centropen 10012 i dodatkowy numer 113 (numer serii ?) na piórze, tylko Centropen na ołówku. Ciekawy wybór czcionki, rozstrzelonej w układzie \ | /. Cały napis przypomina dzięki temu zabiegowi trochę jakby koronę i trochę może wskazuje na owo "centrum".

Stalówka stalowa, pozłacana, sygnowana nazwą firmy, informacją o irydowym zakończeniu i numerem (wielkością). Widoczne nacięcia od brzegów ramion nadają stalówce nieznacznej elastyczności, ale o klasycznym flexie nie ma mowy. Właściwości pisarskie na razie średnie. Bez ogródek mówiąc - lekki drapak, ale po nieznacznym przeszlifowaniu końcówki, powinno zmienić swoje oblicze.

Klips bardzo ciekawy, trochę a'la Skyline Eversharpa lub Military Clip Sheaffera, ale jednak inaczej rozwiązany. Zintegrowany z wąziutką obrączką sprawia wrażenie zawieszenia w powietrzu, co składa się na dość futurystyczne wrażenie. No ale coś za coś - przez to, że obrączka bardzo cieniutka, klips nie jest stabilny. Mnie to absolutnie nie przeszkadza, ale jeśli ktoś lubi klipsy trwające na posterunku choćby nie wiem co, może się poczuć niezbyt komfortowo. Strachy na lachy!

System napełniania to zintegrowany, plastikowy tłoczek. Oryginalnie z uszczelką z tworzywa sztucznego. W przypadku tego zestawu część prowadnicy uległa zniszczeniu, dlatego uszczelka widoczna na zdjęciu jest korkowa. Bardzo przyzwoita pojemność i funkcjonalność. Wadą tego rozwiązania były dość częste pęknięcia, pojawiające się przy zbyt mocnym dokręceniu korpusu.

Reasumując, model bardzo udany, zarówno pod względem estetyki, użytych materiałów, jak i technicznych rozwiązań. Widać w nim także wpływy włoskie (kolorystyka i kształt) i amerykańskie - Waterman Hundred Year i jego przeźroczyste końcówki. Jednym słowem czeski producent starał się wykorzystać to, co sprawdzone i trzeba przyznać, że udało mu się to doskonale.