Model "Tuckaway" Sheaffera to w mojej opinii jeden z ciekawszych modeli lat czterdziestych. Pomyślany jako "Vest Pocket", ale tym razem (w przeciwieństwie do Vest Pocketów lat 20/30) o szerokiej sile rażenia, którą dzisiaj określa się mianem Unisex. Miała go pomieścić zarówno męska kieszonka marynarki lub kamizelki, jak i damski portfel czy torebka. Innymi słowy "Tucky" to pierwszy, kieszonkowy model w historii pióra, który dedykowany był zarówno dla panów, jak i pań.
Zaprezentowany w 1940 roku, dostępny był początkowo tylko w jednej wersji - pozłacanej lub złotej z dźwigienkowym systemem napełniania i otwartą, dwukolorową stalówką. Rok później pojawiła się ta sama wersja z system napełniania typu plunger (podćiśnieniowy) - jak na zdjęciach poniżej. Te pozłacane wersje (i złote) produkowane były tylko do 1942 roku, w którym wraz z narodzinami stalówki Triumph, Sheaffer całą linię przebudował. Z racji tak krótkiego okresu produkcji są to model rzadziej spotykane i dość wysoko cenione.
Cechą charakterystyczną tych wczesnych modeli jest przede wszystkim gwintowanie na końcu korpusu, umożlwiające nakręcenie skuwki, a tym samy przedłużenie tego małego pióra w sposób pozwalający na komfortowe pisanie oraz brak klipsa. Na uwagę zasługuje też umiejscowienie białej kropki "Lifetime" - w połowie korpusu.
Z nakręconą skuwką "Polcia" (tak to pióro nazywam ze względu na urokliwy monogram) wygląda jak torpeda, co przy jej niewielkich gabarytach wywołuje uśmiech - pióro ma bowiem raptem 10 cm (jak na zdjęciu powyżej) i 9 cm bez skuwki. Po nakręceniu skuwki na końcowy gwint urasta jednak do 13 cm, co zdecydowanie zmienia postać rzeczy i czyni to pióro bardzo wygodnym w użytkowaniu.
Stalówka otwarta, dwukolorowa Lifetime, jak większość stalówek Sheaffera - twarda, ale niezwykle przyjemna w pisaniu: gładka i dość dźwięczna.
Tuckaway to bardzo wdzięczna linia do kolekcjonowania. Sheaffer produkował te pióra aż do 1949 roku w przebogatej gamie kolorystycznej i wykończeń.
Rka, rzeczywiscie piękny bąbel ;-) I widze, ze swietnie sie sprawuje na papierze...Czy to czasem nie ten Tucky, który tak długo do Ciebie nie wracał z dłuższego pobytu w Stanach? ;-) Tuckaway'e troche mi przypominaja Kimberly Eversharpa - z nałożoną skuwką są nie większe od papierosa, za to w pozycji piszącej mają całkiem przyzwoite wymiary w związku z czym zmieszczą się w każdej kieszeni nie tracąc przy tym nic z wygody użytkowania :-)
OdpowiedzUsuńTak patrzę, czytam, i....Normalnie jakbyśmy się "namówili" na pisanie o Vest-Pocketach ;-)
OdpowiedzUsuń:)) Ihi, tenże! Już straciłam całkiem nadzieję, a tu nie dość, że dotarł w końcu, to ze sprawnym systemem!!! a miał być nie do naprawienia, więc nie ma mowy o żadnym narzekaniu:) Stalówka świetna, bez flexa rzecz jasna, ale świetna:)
OdpowiedzUsuńCo do "kieszonkowców" - piszmy o nich ile wlezie - są przeurocze i co pewnie potwierdzisz - wygodne w użytkowaniu.
Serdecznośći!