Moim pierwszym w życiu piórem wiecznym było Hero "100", podprowadzone Mamie i używane przez niemal całą podstawówkę. Pamiętam, że byłam zachwycona, szczególnie tą cieniutką linią, która nie wybaczała lenistwa i niechlujstwa podczas pisania.
Wczoraj dotarło do mnie pióro, które pod pewnymi względami przypomina mi tamto, pierwsze pióro, a z drugiej strony jest zupełnie inne i ... jakże technologicznie zaawansowane ;-) Kto kiedykolwiek widział pióra Combo z lat trzydziestych, wie co mam na myśli. W tym jednak przypadku zamiast zwyczajowego ołówka, producent w tylnej części korpusu umieścił długopis!
Wing Sung to szanghajski producent, który w 2000 roku został wchłonięty przez Hero. O ile Hero słynie z piór, które jak żywo przypominają Parkera "51", Wing Sung skupił się na "przypominaniu" o Sheafferze. Większość piór Wing Sung, które miałam w rękach mają bowiem stalówkę typu Triumph. Ta w moim modelu "727" pisze genialnie, linią zbliżoną do włosa, XXF (EEF) i właśnie w tym miejscu pojawiło się we mnie skojarzenie z latami szkolnymi.
Model "727" to duże, można powiedzieć nawet, że dystyngowane pióro, o wrzecionowatym kształcie. W tylnej części korpusu znajduje się pokrętło, które wysuwa końcówkę z długopisem. Całość od strony estetycznej zasługuje na prawdę na najwyższe uznanie. Co do jakości użytych do produkcji materiałów też trudno mieć większe zastrzeżenia. Chromowana skuwka i takie wykończenia, mimo upływu lat wyglądają jak nowe, a plastik korpusu pozostał lśniący i nosi tylko nieznaczne ślady zużycia. Stalówka stalowa, pozłacana i gdyby nie napis "Wing Sung", można by uznać, że przełożona z jakiegoś Sheaffera.
Aerometryczny system napełniania dopełnia całości. Zbiornik ma niewielką pojemność, ale przy tej grubości stalówki, atramentu wystarcza na długo.
Trudno mi to pióro umiejscowić w czasie, ale sądzę, że jest to produkcja z lat 80/90-ych. Z informacji zawartych na FPNie wynika bowiem, że po przejęciu przez Hero jakość piór Wing Sung bardzo spadła, a "727" z całą pewnością nie należy do piór słabych.
no, po prostu cudnie!
OdpowiedzUsuńnie na temat, ale tylko z radości, że blog ożył;
widać wiosna nie tylko roślinki do życia pobudza :-D
Dokładnie! Oni jednak nie zapomnieli o blogu. I bardzo dobrze ;)
OdpowiedzUsuńA co do piórka - niezwykle estetyczne połączenie dwu narzędzi do pisania. Do tej pory widziałem takie od Sheaffera i bodaj Wahl-Eversharp, ale żadne z nich nie przypadło mi do gustu, a te powyższe - nawet, nawet.
Jedynie nie do końca lubię łączyć chrom ze złotem - jeśli stalówka jest złota to wykończenia również powinny być złote. To może ciut ograniczone postrzeganie wykończania piór, jednak wizualnie innego wyjścia nie widzę. Trochę gryzie mi się taka przeplatanka [no chyba, że piórko w całości jest złoto-chromowane, wtedy takie połączenia nie gryzą się].
PS. Rka, mogłabyś pokazać próbkę pisma tą cieniutką kreską?
Często jest tak że złota stalówka pokryta rodem jest srebrnego koloru ale nadal jest złota.
OdpowiedzUsuńTu jednak przyznaję rację, lepiej prezentowała by się w srebrze.